Gdzie jestem

poniedziałek, 14 października 2013

8.Truck Sraz Zlín

 Trzeba troszkę tu odkurzyć. :) W końcu udało mi się jako tako ogarnąć program i zapisywać filmy. Nie jest to zrobione tak jakbym chciał, ale ważne, że coś już idzie montować. Na próbę postanowiłem zmontować film ze zlotu w Czechach, na który zawitałem po raz pierwszy. Większość zlotów w Czechach (nie wiem czemu) organizowana jest w piątek i sobotę, a nie jak to u nas w sobotę i niedzielę. Przez to w piątek dopiero wracałem z trasy i zanim zjechałem na plac to było prawie południe. Ekipa z Polski spotykała się koło 13:00 na granicy. Ja niestety musiałem dojechać sam, ponieważ zanim wypiąłem się i pojechałem umyć autko to trochę zeszło. Zresztą i tak jechałem inną drogą. Kiedy dojeżdżałem do Olomouca, zdzwoniliśmy
 się z ekipą i okazało się, że w cale nie jesteśmy tak daleko za nimi. Różnica w czasie przyjazdu była ok 1,5 godzinki. Kiedy już byłem niedaleko zlotu zauważyłem, że coś będzie się chyba działo, ponieważ tłumy ludzi stały przy drodze. Zadzwoniłem szybko do ekipy i dowiedziałem się, że zaraz wyruszy wieczorny konwój po mieście. Dogadałem się z nimi, że poczekam na zatoczce i jak będą jechać to po prostu się do nich dołączę, bo na teren zlotu nie zdążył bym dojechać. W między czasie kiedy przebijałem się przez tłumy ludzie zaczeli mi już robić fotki..
 Po chwili oczekiwania pojawiły się pierwsze samochody z konwoju. Chłopaki od razu chcieli mnie wpuścić na sam przód konwoju, ale kazałem im jechać i zaczekałem na polską ekipę. Byliśmy na oko w połowie konwoju. Kiedy zjechaliśmy z serpentyn do miasta, wprowadzili nas w specjalnie dla nas zamkniętą drogę i przez prawie godzinę staliśmy tam, by mieszkańcy mogli przejść i pooglądać samochody. Na Polskim zlocie można by było zapomnieć o takim czymś, a już nie wspomnę o nocnym konwoju, co zresztą widać na przykład w Krakowie jak to i za dnia, nie którzy ludzie byli nastawieni przeciwnie do tego. Kiedy już zrobiło się ciemniej, konwój ruszył ulicami Zlina. Nie był to zwykły przejazd kilkoma ulicami jak w Krakowie. Konwój przebiegał praktycznie przez całe miasto, a przez całą trasę zlotu po bokach stały tłumy ludzi, machając, krzycząc, witając się z nami i nagrywając. Niesamowite przeżycie. Nigdy nie widziałem równie dobrego konwoju. Po objeździe całego miasta wróciliśmy serpentynami na teren zlotu usytuowanego w górach przy jeziorku i hotelu. Nie był to duży zlot, bo plac na to nie pozwalał, ale przy najmniej cały plac był utwardzony, nie robił się syf, a atmosfera była niesamowita. Teraz pokażę Wam jeszcze kilka zdjęć znalezionych w internecie, i dalej opowiem pokrótce co działo się dalej.


Po ustawieniu się już na terenie zlotu rozstawiliśmy się za autami ze stołem, grillem i rozpoczęliśmy biesiadowanie. Nazajutrz wszyscy szykowali się do konwoju po mieście, tym razem za dnia. Chłopaki zadecydowali, że nie wyjedziemy dziś na konwój. Miałem trochę chęci, by pojechać, ponieważ byłem tam pierwszy raz i nie wiedziałem jak to wyglądać będzie w dzień, ale nie chciałem się wyłamywać z grupy. :) Kiedy wyjechali, na spokojnie mogliśmy się ogarnąć i przygotować śniadanie. W międzyczasie kiedy kobiety szykowały jedzenie, my zabraliśmy się za czyszczenie samochodów. Po powrocie konwoju dowiedziałem się, że w sklepie z akcesoriami idzie kupić gwizdek tzw. Turkish Fluit. Od razu poleciałem go kupić, ponieważ w Polsce jest praktycznie nie osiągalny, jedynie na zachodzie. Czas w Zlinie szybko zleciał, wieczorem rozdanie na gród i czas było wracać. Rozdanie nagród też było lepsze niż u nas. Przy
wywoływaniu nagrodzonych pojazdów, właściciele przyjeżdżali pod scenę swoimi autami, by można było zrobić małą sesję z wręczonymi nagrodami. Wiem, że u nas w przypadku na przykład Master Trucka było by to nie mozliwe, ze względu na tak dużą ilość pojazdów, ale tam nic nie stało na przeszkodzie. Polska ekipa zgarnęła kilka nagród, po małej sesji zdjęciowej przyszedł czas się pożegnać i wracać do domu.

Na koniec jeszcze film ze zlotu :) Zapraszam do oglądania. :)